niedziela, 31 sierpnia 2014

Her name was Rose + Smittenowy haul

Cześć i czołem :) Ostatnimi czasy mam sporego bzika na punkcie lakierów marki Smitten, dlatego już na wstępie ostrzegam, że będą one częstymi gośćmi moich wpisów. Dziś chciałabym Wam pokazać piękny róż (holo glitter) o przyjemnej nazwie "Her name was Rose" (inspirowany serialową Rose z Doktora Who) Kolor bazowy tego lakieru, jest bardzo bliski Orlikowej "Miss Conduct", aczkolwiek Różyczka jest o wiele bogatsza w glitter i ogólną moc rażenia ;) Jest też głębsza i bardziej nasycona.





Na koniec chciałabym jeszcze pochwalić się moimi kolejnymi zakupami u Smitten :)



Pozdrawiam, Polish Girl.

niedziela, 3 sierpnia 2014

Jellyfish rave

Witajcie, dziś szybki i krótki niedzielny post, w którym pokażę Wam kolejny Smittenowy nabytek. Jellyfish Rave to jasno fioletowy glitter wypakowany holograficznymi drobinami. Tak samo jak w przypadku innych lakierów tego typu, nakłada się bardzo dobrze i szybko schnie. Tradycyjnie nałożyłam na paznokcie dwie warstwy, a całość pokryłam topem (Poshe) W słońcu pięknie błyszczy, a w cieniu jest zgaszony i lekko srebrny. Chwilowo nie mam szans na zrobienie zdjęcia bez słońca, ale jak tylko będzie taka możliwość, to szybko pstryknę i dorzucę do notki. Na razie lakier w wersji słonecznej :)




Pozdrawiam (zrozpaczona powrotem do pracy) Polish Girl.

piątek, 1 sierpnia 2014

Haul - część 2

Witajcie! Wczoraj wróciłam z odpoczynku i pierwsze co zrobiłam, to rzuciłam się na przesyłki z lakierowymi nowościami, które na mnie czekały :) A dziś, zgodnie z obietnicą prezentuję je na blogu. Zapraszam na drugą część tego szaleństwa.

Lakiery indie przyleciały do mnie z USA. Tym razem postanowiłam lepiej rozeznać się w temacie i zamówiłam kilka buteleczek od CrowsToes. Z tą marką będę miała do czynienia pierwszy raz, ale swatche oglądałam już dawno temu i miałam na ich kupno wielką ochotę.

Na pierwszy rzut dwa piękne duo/multichromy, które są bardzo rozchwytywane. O ile ten drugi, czyli Huginn & Muninn jest (odkąd weszła kolekcja) raczej cały czas dostępny, o tyle Indian Summer jest bardzo szybko rozchwytywany. Jak tylko się pojawi, to od razu znika. I ja się temu wcale nie dziwię.



Kolejne lakiery to dwa holosie + glitter. Tutaj przyznaję, że popełniłam błąd, bo obejrzałam swatche pojedynczo. Gdybym szukała jakiś porównań i zestawień, to bym zauważyła, że One Trick Pony i Black Widow prawie się od siebie nie różnią. Do BW dodano tylko trochę czerwonego mikro glitteru. Być może go sprzedam.



Kolejne indusy, to holosie od Colors By Llarowe. Lakiery z pierwszego zdjęcia kupiłam na stronie Llarowe, a te z drugiego, odkupiłam od pewnej szalonej lakieromaniaczki. Chanelastic - pozdrawiam!



A na koniec kilka OPI od Pani Basi (TANIE OPI) z kolekcji brazylijskiej:


Uff, i to by było na tyle. Teraz mam tylko problem: kiedy ja tymi wszystkimi lakierami pomaluję paznokcie? ;)

Pozdrawiam, Polish Girl.