poniedziałek, 28 kwietnia 2014

The spy who loved me

Kolekcję "Skyfall" (święta 2012) uważam za jedną z najbardziej udanych. Mam sporo lakierów, które wchodzą w jej skład i jeszcze kilka chciałabym posiadać. Jednym z takich lakierów jest "The spy who loved me". Nie jestem wielką fanką czerwieni, więc na samym początku moją uwagę zwróciły inne kolory ("Casino Royale" czy "On Her Majesty's Secret Service") Z czasem, gdy bardziej zaczęłam się przyglądać czerwonościom i różowościom, w które ta kolekcja obfituje, "szpieg" bardzo mi się spodobał. Jednak jak to w takich sytuacjach bywa najczęściej - był już trudny do zdobycia i jego kupno graniczyło z cudem.

Jakiś czas temu pojawił się ponownie w sprzedaży (mowa o sklepie internetowym VB's) jednak jego cena znacznie wzrosła (42zł...) Byłabym w stanie przełknąć taką cenę, ale zaczęły pojawiać się nowe kolekcje, inne lakiery, które chciałam mieć wyskakiwały w okazyjnych i niskich cenach, więc zawsze odkładałam jego kupno "na później". Koniec końców bardzo dobrze się stało, bo kolejna wielka okazja, by go nabyć nadarzyła się całkiem niedawno. Moja ulubiona sprzedająca z allegro wystawiła lakier w niskiej cenie i udało mi się go wreszcie dorwać :) Swoją drogą bardzo polecam zakupy u Pani Basi, gdyż sprzedaje mnóstwo lakierów OPI (oczywiście oryginalnych) w śmiesznie niskich cenach - 23 złote za butelkę! Nie spotkałam jeszcze w Polsce niższej ceny i tak dużego wyboru. Owszem, bywają okazje, ale zazwyczaj są to aukcje z 6-7 mało ciekawymi kolorami. U Pani Basi można znaleźć lakiery z nowych, ale też i ze starszych kolekcji. I jako jedyna sprzedaje lakiery z serii Designer po 40 zł za butelkę :D U oficjalnego dystrybutora są po 65 zł, więc uważam, że to świetna cena. Link do konta na allegro znajdziecie na pasku po prawej stronie.

Czas na kilka słów o samym lakierze. TSWLM, to piękna żywa czerwień, do której dodano dużo (bardzo dużo) złotych drobinek. Nałożone na paznokieć nie błyszczą złotem, a skrzą czerwienią. Lakier aplikuje się idealnie. Jedna warstwa wystarczy, by pokryć płytkę równo i bez prześwitów. Lakier nie bąbluje i bardzo szybko wysycha. Małym minusikiem jest to, że musicie nałożyć pod niego coś, co wyrówna płytkę, gdyż lakier uwidacznia wszystkie bruzdy i nierówności. Zmywanie nie jest trudne, emalia nie odbarwia płytki i nie brudzi skórek. Drobiny również ładnie schodzą z paznokcia.




Pozdrawiam, Polish Girl.

niedziela, 27 kwietnia 2014

Monkey see, monkey do

Witajcie, po kolejnej długiej przerwie :) Mam nadzieję, że wszystko u Was w porządku, oraz że Wasze lakierowe zbiory mocno się powiększyły od czasu mojej poprzedniej notki ;)

Ostatnie tygodnie upłynęły mi na szukaniu informacji o markach indie. Zainteresowanie wszystkimi niezależnymi (domowymi!) "mieszaczkami" i "merdaczkami" lakierów, rozbudził we mnie niedobry i wodzący na pokuszenie zygzak (moje osobiste indie guru) Dzięki wielkiemu łutowi szczęścia, chciałabym Wam dziś pokazać swatche takiego właśnie indie lakieru, (brand Llarowe) który udało mi się odkupić od pewnej lakierowej maniaczki :)

Trochę informacji technicznych: jest to jasnoniebieskie (jaskrawe) linearne holo, które zostało naszpikowane multikolorowym micro glitterem. Lakier jest dosyć gęsty i jego aplikacja nie jest super gładka, ale i nie jakoś specjalnie trudna. Wysycha raczej szybko i ma lekko szorstkie wykończenie (jak to glitter) Nałożyłam na paznokcie dwie warstwy, a całość pokryłam topem Poshe. Nie był to do końca dobry pomysł, bo Poshe nie sprawdza się u mnie dobrze. Trochę bąbluje na lakierze i tak też było tym razem, aczkolwiek większego dramatu nie ma, bo na holografikach nie jest to aż tak bardzo widoczne.

Na zdjęciach niestety nie udało mi się uchwycić całego potencjału tego lakieru. MSMD jest naprawdę niesamowitym lakierem. Raz przygaszony i migoczący brokatem, a za chwilę jasny, rażący i holograficzny.








Niesamowite zdjęcia MSMD, znalazłam na stronie Cosmetic Sanctuary




Pozdrawiam, Polish Girl.