wtorek, 25 czerwca 2013

Solitaire

Ostatnio nie mogę wytrzymać z jednym kolorem na paznokciach dłużej niż dwa dni. Z chwilą gdy pomaluję paznokcie już bym chciała je zmyć i malować od nowa ;) I tak oto, w wyniku moich kaprysów prezentuję Wam kolejny piasek, którym jest "Solitaire". Piasek jak na mnie nietypowy, bo śnieżnobiały, wzbogacony srebrnym brokatem. Do tej pory nigdy nie malowałam paznokci na biało i takiego lakieru nie posiadałam. Białe paznokcie uważałam za sztuczne i tandetne. Kojarzyły mi się jedynie z "ozdabianiem" płytki korektorem, podczas nudnej lekcji :D

Zdanie zmieniłam, gdy obejrzałam swatche w internecie. Zamiast "Vesper", którą planowałam kupić na początku, zamówiłam "Solitaire". I oczywiście nie żałuję. Piasek prezentuje się na paznokciach bardzo świeżo i ciekawie. Sądzę, że to przez jego fakturę, która nie jest płaska, oraz przez brokat, który  nadaje charakter temu piaskowi. Cały czas patrzę na paznokcie i nie mogę się nadziwić, że wyglądają tak ładnie i lekko.

"Solitaire" dobrze się rozprowadza, kryje po dwóch warstwach i schnie bardzo szybko - standard u OPIkowych piasków. Jedyny problem pewnie będzie przy zmywaniu brokatu, ale chyba to przeżyję ;)







Pozdrawiam, Polish Girl.

poniedziałek, 24 czerwca 2013

DS Classic

Co jakiś czas wspominam, że OPIkowy DS Classic jest jednym z moich ulubieńców, ale póki co jeszcze nie prezentowałam go na blogu. Tak więc poprawiam się i oto on: holograficzny nudziak, z milionem drobinek. Lakier aplikuje się naprawdę łatwo, można rzec "aplikacja rewelacja" ;) Dobrze kryje, wystarczą dwie dokładnie położone warstwy, by wszystko się ładnie prezentowało. Schnie szybko, nie robi bąbli. Zmywanie równie proste jak i nakładanie. Na zdjęciach mam dwie warstwy bez topu, skórki posmarowane obficie Regenerum (stąd też te błyski i dziwne plamki).

Niestety, dziś jest u mnie dosyć pochmurno i nie mogłam uchwycić błysku drobinek. Jak tylko słońce się pokaże zrobię fotkę i dorzucę do zdjęć, które prezentuję teraz.








Pozdrawiam, Polish Girl.

sobota, 22 czerwca 2013

Inglot 969, czyli czas na miętę

Po zwariowanych, jaskrawych paznokciach nabrałam ochoty na paznokcie w kolorze miętowym. Nie miałam jednak ochoty użerać się z "Mint Candy Apple", więc sięgnęłam po miętę z Inglota o numerze 969. Jest ona nieco ciemniejsza i cieplejsza niż MCA. Konsystencja kremowa, tworzy delikatne prześwity, ale nakłada się naprawdę dobrze, więc nie ma najmniejszego problemu z dodawaniem kolejnych warstw (konsystencja w sam raz). Pędzelek szerszy niż u Essie dzięki czemu łatwiej się nim operuje. Przy nałożeniu zbyt grubej warstwy lakier może bąblować, lepiej więc nałożyć dwie lub trzy cieńsze. Na zdjęciach dwie warstwy lakieru + top.

Jedyne zastrzeżenia mam co pyłku, który zawiera lakier. Pyłek jest w srebrnym kolorze i widać go jedynie w buteleczce, a raczej na jej ściankach. Na zdjęciu zauważycie, że ułożył się w dziwne wzorki i nijak nie da się go wymieszać z lakierem. Być może gdyby lakier miał kuleczki byłoby trochę lepiej. Naprawdę nie widzę sensu w dodawaniu czegokolwiek do lakieru, gdy nie można tego wydobyć z buteleczki.



Pyłkowe wzory ;)






Pozdrawiam, Polish Girl.

piątek, 21 czerwca 2013

Miniaturki lakierów - moja opinia.

Większość "lepszych" marek lakierowych jak OPI, Essie, Zoya, Orly czy China Glaze ma w swojej ofercie miniaturki. Z jednej strony jest to dosyć ciekawe rozwiązanie, z drugiej już niekoniecznie. Ja nie lubię miniaturek, ponieważ uważam, że nie są one pomocne w ocenie koloru. Informacje i moje zdanie na ich temat wypunktuję, żeby łatwiej było przez to przebrnąć ;)

INFORMACJE OGÓLNE:

- miniaturki są wypuszczane na rynek wraz z pojawieniem się nowej kolekcji. Bywa, że na rynek wchodzi limitowana kolekcja miniaturek, które nie będą dostępne w pełnowymiarowych butelkach (tak jest w przypadku nowej neonowej kolekcji OPI).

- liczba kolorów, które mają swoje mniejsze odpowiedniki waha się od czterech do pięciu. Essie zawsze wypuszcza cztery małe buteleczki, zaś u OPI może ich być nawet pięć.

- pojemność miniaturek u każdego producenta jest różna. Essie ma 5 ml, OPI 3,75 ml, China Glaze 9,6 ml (to całkiem sporo) Zoya ma chyba ok. 7,5 ml, zaś Orly 5,4 ml.

WADY MINIATUREK:

- wąska gama kolorystyczna, to producent ustala, które kolory będą dostępne jako mini i pakuje je w zestawy. Bywa, że nie wszystkie kolory w zestawie chcemy przetestować, bo zwyczajnie część nam się nie podoba.

- uważam, że niektóre lakiery mini różnią się od pełnowymiarowych, tzn. są gorszej jakości.

- pędzelki w miniaturkach to koszmar, są węższe i krótsze (wiadomo dlaczego ;) ) i trudno się nimi maluje paznokcie. Smużą i zostawiają ślady.

- cena jest zbyt wysoka. Po wypuszczeniu nowej kolekcji, cena zestawu miniaturek waha się w granicach 65 złotych. Z czasem można je kupić taniej (50-55 zł) Jednak ciągle uważam, że jest to zbyt dużo. Lakiery OPI i Essie kupuję w sklepie Victoria's Beauty, gdzie cena za pełnowymiarową buteleczkę to 30-33 złote. W cenie zestawu miniaturek mam dwa duże lakiery. Uważam, że kupowanie dużych buteleczek jest o wiele bardziej opłacalne. Wybieram kolory, które NAPRAWDĘ mi się podobają i mam więcej lakieru, który wygodnie się aplikuje. Obliczenia na pojemności OPI: 4x3,75ml = 15 ml, 2x15ml = 30ml Widać gołym okiem, że kupowanie miniaturek jest nieopłacalne.

- w przypadku nietrafienia koloru łatwiej jest sprzedać/wymienić pełnowymiarową buteleczkę niż buteleczkę mini.

ZALETY MINIATUREK:

- można zużyć lakier do końca

- buteleczkę można włożyć do kosmetyczki, torebki i zabrać ze sobą

-----------------------------------------------------------------------

I to chyba tyle, jeśli chodzi o mniejsze buteleczki. Ja większości swoich się pozbyłam. Zostawiłam sobie tylko trzy, którymi najprawdopodobniej obdarują siostrę lub koleżanki. Posiadam miniatury Essie "Very Cranberry" (nie jestem w stanie pomalować paznokci tym lakierem, by wyglądały normalnie), "Smooth Sailing" (podobnie, pędzelek jakoś nie leży mi w dłoni i tylko nim dziubdziam po płytce) oraz "Meet Me at Sunset" (ta miniaturka przypadła mi do gustu, lakier dobrze się nakłada i nie mam problemów z pędzelkiem)





A Wy jakie macie zdanie na temat miniaturek? Lubicie je czy uważacie, podobnie jak ja, że są zbędne i niepotrzebne?

Pozdrawiam, Polish Girl.

czwartek, 20 czerwca 2013

Dermogal A+E

Pisałam już jakiś czas temu, że zamierzam kupić tzw. "rybki śmierdziuszki" z firmy Gal i zacząć wsmarowywać je w płytkę paznokcia. Rybki mają bardzo dobre opinie, skład naprawdę fajny, więc oczywiste było, że i ja muszę je wypróbować. Dermogal jest dostępny w każdej aptece za ok. 11-12 złotych (48 kapsułek po 500 mg).

Skład wg INCI: Oenothera Biennis Oil (czyli olej z nasion wiesiołka dwuletniego) Gelatin, Glycerin, Tocopheryl Acetate (syntetyczna witamina E) Retinyl Palmitate (witamina A, pochodna Retinolu).

Tyle, jeśli chodzi o wprowadzenie, teraz kilka słów mojej opinii. Rybki testowałam razem z koleżanką (miała swoje własne opakowanie) Ukręciłyśmy im ogonki i zaczęłyśmy aplikować olejek na paznokcie. Nie było to trudne, olejek wylewa się z kapsułki bez problemu. Po posmarowaniu każdego paznokcia stwierdziłyśmy, że używanie dwóch kapsułek było błędem. Obie kapsułki były jeszcze w ponad połowie pełne - mogłyśmy użyć jednej na dwie, i jeszcze odrobina by została. Pojawił się problem - co zrobić z otwartą, małą kapsułką, której nijak nie da się postawić? Nie za bardzo miałam ochotę wsmarowywać olejek w inne części ciała, wyrzucić też szkoda, no ale coś trzeba zrobić. Koniec końców z lekkim żalem kapsułki wyrzuciłyśmy. Usiadłyśmy w fotelach i czekamy na cuda ;)
Czytałam opinie o specyficznym zapachu rybek, jednak w pierwszej chwili w ogóle nie byłam w stanie wyczuć jakiegokolwiek zapachu, prócz mydła, którym umyłam ręce przed aplikacją. Po jakimś czasie zapach niestety się pojawił, choć zapach to zbyt łagodne określenie. Był to smród surowego mięsa. Zarówno mi jak i mojej koleżance ta woń kojarzyła się w ten sposób. Z intensywnym zapachem świeżego, krwistego mięsa. Najśmieszniejsze jest to, że chyba nasze skojarzenia były trafne, ponieważ jej pies co chwila obwąchiwał nasze dłonie i próbował zlizać olejek z paznokci :D

Przyznam, że zrobiło mi się odrobinę niedobrze. Nie ma problemów z surowym mięsem, jem mięso i się go nie brzydzę, ale ten zapach był tak silny, że nie byłam w stanie wytrzymać dłużej niż 10 minut. Zmyłam olejek, wyszorowałam ręce kilka razy i postanowiłam, że zrobię sobie przerwę.

Kilka dni później pomyślałam, że tak być nie może, mam fajny preparat, który nawilży moje paznokcie i je porządnie odżywi, więc nie mogę zrażać się jakimś mięsnym fetorem ;) Chciałam zaaplikować kolejną rybkę, ale nie wiedziałam co zrobić z kapsułką, Chodziłam i kombinowałam, aż wpadłam na pomysł, który możecie podziwiać na zdjęciu (proszę się nie śmiać!)


Zdjęcie przedstawia kapsułkę umieszczoną w skuwce od długopisu, przyklejoną taśmą do kubka z ołówkami i długopisami. Liczy się pomysł i użyteczność ;)

Jeden problem za mną, czas na aplikację. Olejek nałożony, trzeba tylko wytrzymać z tym zapachem. Z zapachem wytrzymałam, ale ponad moje siły okazało się to, że nie mogłam go zmyć z dłoni pomimo szorowania ich z 10 razy. Dermogal aplikowałam wczoraj, przed nałożeniem lakieru "Who the Shrek Are You?" i do późnych godzin wieczornych, póki nie wzięłam prysznica, zapach był wyczuwalny. A ręce myłam naprawdę wiele, wiele razy. Nie wiem czy to mój nos i moje przewrażliwienie, czy ten zapach jest naprawdę tak silny.

Przyznam, że jestem mocno zniechęcona do Dermogalu przez tą specyficzną woń. Niewiele jest zapachów, które mnie odstraszają, a ta jest właśnie jedną z tych nielicznych.

Wiem, że są również keratynowe rybki, które podobną pachną jak olejek herbaciany/eukaliptus (zdania są podzielone) czyli zapach o wiele lepszy niż ten mięsny. Na pewno je kupię i zobaczę co z tego wyniknie.



A Wy co sądzicie o rybkach śmierdziuszkach? Używałyście rybek keratynowych?

Pozdrawiam, Polish Girl.

środa, 19 czerwca 2013

Who the Shrek Are You?

Dziś przychodzę do Was z paznokciami w kolorze najsłynniejszego ogra świata ;) "Who the Shrek Are You?", to kolor OPI z kolekcji "Shrek Forever After" z 2010 roku. Przyznam, że gdy go kupowałam miałam różne myśli w głowie, począwszy od: "czyś ty zwariowała?", po "a co tam, raz się żyje". Nie mam tu na myśli koloru jako takiego, lecz fakt, iż średnio pasuje on do skóry moich dłoni. W ciepłe letnie dni, gdy skóra jest opalona - wygląda fajnie. W dni zimne i deszczowe, gdy moja skóra ma trupi kolor (niestety, taka prawda) lakier jeszcze bardziej to podkreśla. Tym samym mogę go aplikować jedynie wiosną/latem w dni naprawdę słoneczne, gdy dłonie są opalone bądź ocieplane przez słońce. Kolor to mieszanka jaskrawej groszkowej zieleni z żółcią, która nastraja pozytywnie i sprawia, że ma się ochotę zrobić coś naprawdę szalonego.

Na zdjęciu widać dwie warstwy + top (czy wiecie, że ogry też mają warstwy?)



Pozdrawiam, Polish Girl.

poniedziałek, 17 czerwca 2013

Lakiery na lato

Przeglądając blogi i kanały na YouTube co chwila natykam się na notki/filmy typu: "letni niezbędnik", 'letni must have". Dotyczą one kosmetyków zarówno pielęgnacyjnych jak i tzw. kolorówki, czyli cieni do powiek, róży, bronzerów. Dlatego też i ja postanowiłam zrobić swój letni niezbędnik, ale dotyczący lakierów do paznokci. Zaznaczam, iż jest to moja subiektywna ocena, nikomu nie próbuję nic wmówić, nie mam zamiaru kreować lakierowych trendów ;) oraz namawiać do noszenia konkretnych kolorów na paznokciach. Sama również nie sugerowałam się opinią innych blogerek/youtubowiczek, tylko swoim gustem i upodobaniami. Do mojego niezbędnika trafiło 10 lakierów, tak się zabawnie złożyło, że pięć z nich jest marki OPI, a kolejne pięć Essie.




  Zaczynam i dodam, że kolejność jest zupełnie przypadkowa, nie przekłada się ona na ocenę danego koloru


Ate Berries in the Canaries - bardzo, bardzo lubię ten kolor, jest idealny na letnie upalne dni. Pasuje do każdego odcienia skóry. Jak już pisałam moja jest bardzo jasna, a mimo to wygląda świetnie. Na opalonych dłoniach wygląda jeszcze lepiej. Wyspy Kanaryjskie należą do Hiszpanii i właśnie z tym krajem kojarzy mi się ten kolor. Z Hiszpanią, fiestą, kolorowymi kwiatami wplatanymi we włosy. Sam szał ;) Lakier kryje już po pierwszej warstwie. Nie smuży, nie bąbluje, nie rozlewa się na skórkach. Na moich paznokciach z topem trzyma się cztery dni bez odprysków.



Jinx - lakier z przedostatniej kolekcji OPI, więc całkiem świeży, co nie przeszkodziło mu jednak w podbiciu mojego serca. Liquid Sandy uwielbiam i uważam, że połączenie takiego koloru z tą formułą było mistrzowskim posunięciem. Kolor doskonale ociepla moje dłonie, nadając skórze przyjemne rozświetlenie. W słońcu delikatnie się mieni i skrzy, ale nie oślepia ;) Mimo troszkę kiczowatego wyglądu w butelce, na paznokciach jest raczej stonowany, choć żywy. Nie prezentuje się zbyt cyrkowo. Uważam, że lepiej będzie wyglądał na dłoniach jasnych i delikatnie opalonych, niż na skórze ciemnej i opalonej "na mleczną czekoladę" (kwestia gustu) Po zużyciu widać, że faktycznie jest to jeden z moich ulubieńców. Za każdym razem, gdy miałam go na paznokciach otrzymywałam sporo komplementów, a jeszcze nigdy mi się to nie zdarzyło z żadnym innym lakierem. Pełne krycie daje po dwóch warstwach. Smużenie, bąblowanie, lakierów o piaskowej formule nie dotyczy. Trzyma się i trzyma, dopóki go nie zmyjemy. Samo zmywanie do najgorszych nie należy.



I Can't find My Czechbook - przyjemny, zakurzony turkusik, który idealnie będzie się prezentował na opalonych dłoniach. Na jasnych nie tak rewelacyjnie jakbym chciała, ale nie jest źle. Nie zmienia to faktu, że sam kolor strasznie mi się podoba i jest kolorem typowo letnim, który mi kojarzy się z wypoczynkiem nad morzem/oceanem oraz opalaniem na złocistej plaży ;) Lakier kremowy, kryje po dwóch warstwach. Dobrze się nakłada, nie smuży, nie bąbluje, nie rozlewa się. Z topem trzyma się tradycyjnie 4-5 dni.



DS Classic - urocze holo w kolorze nude, jestem nim zachwycona, oczarowana ite pe i te de ;) Polowałam na niego bardzo długo, ale w końcu się udało i jestem szczęśliwa. Lakier prezentuje się na paznokciach naprawdę bosko. Mieni się, błyszczy, a jednocześnie jest delikatny i naturalny. Ideał na lato. Aplikacja dziecinnie prosta. Łatwo się nakłada, schnie bardzo szybko, nie bąbluje i nie smuży. Nakładam dwie warstwy, przy czym ta druga jest troszkę grubsza. Zmywa się super szybko i łatwo, na paznokciach nie zostawia żadnych drobinek. Nie nakładam na niego żadnego topu, a mimo to trzyma się na płytce cztery dni.



You're Such a Budapest - pastelowy fiolet, który w zależności od światła jest fioletowo niebieski lub niebiesko fioletowy. Lakier posiada delikatne drobinki, które można dostrzec na paznokciach, choć w butelce gdzieś się chowają. Idealny dla takiego bladziucha jak ja, ponieważ nie sprawia, że moje dłonie wyglądają jak dłonie denata. Lekki i przyjemny kolor na lato, gdy mamy dosyć krzykliwych czerwieni i róży. Krycie pełne po dwóch warstwach, lekko smuży, ale da się to ładnie skorygować. Schnie szybko, łatwo się nakłada, choć spotkałam się z opiniami, iż jest nieco gesty, z czym się zgodzić nie mogę. Trwałość standardowa, czyli z topem cztery dni.



Tart Deco -  podobno to koral z domieszką różu oraz pomarańczy (ewentualnie brzoskwini) Na moich dłoniach wygląda jednak bardziej pomarańczowo aniżeli różowo. Bardzo go lubię i chętnie noszę, ładnie podkreśla opaleniznę. Kryje po dwóch warstwach, nie bąbluje. Konsystencja jest lekko kredowa i minimalnie smuży, dlatego polecałabym wersję z szerokim pędzelkiem. Trwałość dosyć przyzwoita, z topem trzyma się trzy dni.



Lapiz of Luxury - lakier z tych troszkę bardziej lubianych. Na jego punkcie zwariowałam już daaawno temu, gdy lakiery Essie jeszcze nie były dostępne w żadnej polskiej drogerii. Miałam problem z jego kupnem, więc gdy okazało się, że Essie wprowdzono do SuperPharm to prawie zemdlałam. Lapiz of Luxury to klasyczna niebieskość ;) w jasnej tonacji, która pasuje do bladolicych kobiet. Łatwo się nakłada, kryje po dwóch warstwach, nie smuży, nie bąbluje. Z topem utrzymuje się około czterech dni.



Watermelon - ostry i soczysty żywy róż, którego przedstawiać raczej nie trzeba. Bardziej mu do maliny niż do arbuza, jednak i tak wygląda ślicznie. Sporo dziewczyn go wychwala i kocha. Owe zachwyty podzielam, bo lakier jest naprawdę piękny. Mam jednak zastrzeżenia co do jego trwałości. Na moich paznokciach trzyma się dosyć kiepsko i krótko. Pokryty topem "Good to go", wytrzymuje w stanie nienaruszonym zaledwie jeden dzień. Następnego zaczyna się ścierać z końcówek i to bardzo mocno. Nigdy nie mam go na paznokciach dłużej niż trzy dni, przy czym nie prezentuje się najlepiej. Barwi płytkę oraz skórki. Aplikacja łatwa, krycie już po jednej warstwie (ja zawsze nakładam dwie) nie smuży, nie bąbluje.



Too Too Hot - jaskrawa czerwień, która z pomarańczem jeszcze nic nie ma wspólnego, jednak przy "odpowiednim" świetle możemy go trochę odnaleźć. Łatwo się nakłada, nie smuży i nie bąbluje. Kryje już po jednej warstwie. Trwałość lepsza niż w przypadku "Watermelon" - cztery dni z topem. Podczas zmywania odbarwia paznokcie i skórki.


Mint Candy Apple - miętowa zieleń z niewielką ilością niebieskich tonów. Kolejny "lakier-szał", polecany przez wszystkie udzielające się w internecie lakieroholiczki. Lakier jest na prawdę piękny, to chyba najładniejsza mięta jaką miałam okazję malować paznokcie. Wszystko byłoby pięknie i ładnie, gdyby nie jej fatalna konsystencja, która przypomina tępą kredę. Emalia naprawdę strasznie się aplikuje. Jedna warstwa nie daje (i nie da) całkowitego krycia. Tworzą się prześwity, które trzeba zakryć kolejną warstwą, a jej nałożenie to nie lada wyczyn. Mint Candy Apple ciągnie się i smuży, trudno uzyskać na paznokciu efekt gładkiej i równej tafli. Ten lakier polecam tylko w wersji z szerokim pędzelkiem. Ja posiadam sztukę zakupioną w USA, z cienkim pędzelkiem i bardzo tego żałuję. Naprawdę sądzę, że szerszy pędzelek mocno ułatwiłby aplikację i rozwiązał większość problemów. Przy wąskim pędzelku i problematycznej aplikacji nie trudno o smugi czy bąble. Trwałość dobra, z topem wytrzymuje pięć dni (jak już uda mi się ją nałożyć)  Kolor wspaniały, typowo letni, polecam kupno, ale tylko w wersji europejskiej.


Uff i dobrnęłam do końca mojego niezbędnika. Mam nadzieję, że znajdzie się kilka osób, które podzielą moje gusta. Być może ktoś wśród tych lakierów znajdzie coś dla siebie. Piszcie w komentarzach o swoich letnich ulubieńcach, może i ja coś wyszperam ;)

Pozdrawiam, Polish Girl.

niedziela, 9 czerwca 2013

OPI - zapowiedzi dalszych kolekcji

Premiera Dziewczyn Bonda za nami, podobnie rzecz się ma z Couture De Minnie. Teraz czekamy na premierę neonów oraz wielkiej kolekcji San Francisco. Jednak to nie koniec, OPI co chwila będzie nas zasypywało nowościami. Przeglądając zagraniczne blogi natknęłam się na informacje o kolekcji z okazji Halloween oraz Bożego Narodzenia.

Halloween 2013 składać się będzie tradycyjnie z czterech nowych kolorów: "Yellopalooza", "Stand In Lime For Days", "Rolling Bones" oraz "The Drummer Is Hot". Oto swatche na wzorniku

Halloween Collection 2013
Kolekcja zimowa ponownie będzie sygnowana przez Mariah Carey. Liczba lakierów będzie naprawdę imponująca (zaczynam oszczędzać!) Kusić nas będzie w sumie osiemnaście (18!) nowych buteleczek. Znajdziemy tam glittery, czerwienie, dwie emalie w ciemnych kolorach oraz shimmery. Nie zabraknie również liquid sandów, ich będzie aż sześć (6!) Dla miłośniczek top coatów OPI szykuje nie lada gratkę - top z płatkami złota oraz srebra :)

Nail Polish Mariah Carey Holiday Collection 2013
Oto nazwy: "My Favorite Ornament" (będzie dostępny jako GelColor) "I Snow You Love Me", "All I Want For Christmas (Is OPI)", "Ski Slope Sweetie", "Cute Little Vixen", "Sleigh Ride For Two", "Underneath The Mistletoe", "All Sparkly and Gold" (również jako GelColor) "In My Santa Suit" (GelColor) "Wonderous Star" (GelColor) "Visions Of Love" (Gelcolor) "Warm Me Up" (GelColor)

Uff, sporo tego, a to jeszcze nie koniec. Czas na piaski:

Liquid Sand Mariah Carey Holiday Collection 2013
"Silent Stars Go By", "Baby Please Come Home", "Make Him Mine", "It's Frosty Outside", "Emotions", "Kiss Me at Midnight".


Top Coat Mariah Carey Holiday Collection 2013

 Mała kolekcja "Pink Of Hearts 2013" będzie prezentowała się tak:


"Pink Of Hearts 2013"
'Pink Of Hearts 2013"
Jasny róż o nazwie "Pink-Ing of You" oraz glliterowy top "More Than a Glimmer".

I co Wy na to? Ja jestem oczarowana i wstrząśnięta ;) Podobają mi się dwa kolory prezentowane z okazji Halloween oraz wszystkie świąteczne piaski. Oj będzie się działo.

Pozdrawiam, Polish Girl.

czwartek, 6 czerwca 2013

OPI Neon Revolution Summer 2013

Większość lakierowych marek serwuje nam w lecie porcję neonowych lakierów. Essie oraz China Glaze miały już premiery swoich neonów, teraz czas na OPI. W skład mini kolekcji wchodzą cztery żywe i rażące oczy kolory oraz biała baza i top coat.

OPI "Neon Revolution"
Od lewej: biała baza, "Don’t Say It – Yellow It!", "The Time is Pow!", "Pink Outside the Box", "Blue it Out of Proportion", oraz top coat.

Z całego zestawu najbardziej spodobał mi się gorący róż, który bardzo chciałabym wypróbować. Kolekcja nie jest specjalnie "odkrywcza", ale myślę, że to ciekawa alternatywa dla neonowych zestawów innych firm.

Pozdrawiam, Polish Girl.