poniedziałek, 17 czerwca 2013

Lakiery na lato

Przeglądając blogi i kanały na YouTube co chwila natykam się na notki/filmy typu: "letni niezbędnik", 'letni must have". Dotyczą one kosmetyków zarówno pielęgnacyjnych jak i tzw. kolorówki, czyli cieni do powiek, róży, bronzerów. Dlatego też i ja postanowiłam zrobić swój letni niezbędnik, ale dotyczący lakierów do paznokci. Zaznaczam, iż jest to moja subiektywna ocena, nikomu nie próbuję nic wmówić, nie mam zamiaru kreować lakierowych trendów ;) oraz namawiać do noszenia konkretnych kolorów na paznokciach. Sama również nie sugerowałam się opinią innych blogerek/youtubowiczek, tylko swoim gustem i upodobaniami. Do mojego niezbędnika trafiło 10 lakierów, tak się zabawnie złożyło, że pięć z nich jest marki OPI, a kolejne pięć Essie.




  Zaczynam i dodam, że kolejność jest zupełnie przypadkowa, nie przekłada się ona na ocenę danego koloru


Ate Berries in the Canaries - bardzo, bardzo lubię ten kolor, jest idealny na letnie upalne dni. Pasuje do każdego odcienia skóry. Jak już pisałam moja jest bardzo jasna, a mimo to wygląda świetnie. Na opalonych dłoniach wygląda jeszcze lepiej. Wyspy Kanaryjskie należą do Hiszpanii i właśnie z tym krajem kojarzy mi się ten kolor. Z Hiszpanią, fiestą, kolorowymi kwiatami wplatanymi we włosy. Sam szał ;) Lakier kryje już po pierwszej warstwie. Nie smuży, nie bąbluje, nie rozlewa się na skórkach. Na moich paznokciach z topem trzyma się cztery dni bez odprysków.



Jinx - lakier z przedostatniej kolekcji OPI, więc całkiem świeży, co nie przeszkodziło mu jednak w podbiciu mojego serca. Liquid Sandy uwielbiam i uważam, że połączenie takiego koloru z tą formułą było mistrzowskim posunięciem. Kolor doskonale ociepla moje dłonie, nadając skórze przyjemne rozświetlenie. W słońcu delikatnie się mieni i skrzy, ale nie oślepia ;) Mimo troszkę kiczowatego wyglądu w butelce, na paznokciach jest raczej stonowany, choć żywy. Nie prezentuje się zbyt cyrkowo. Uważam, że lepiej będzie wyglądał na dłoniach jasnych i delikatnie opalonych, niż na skórze ciemnej i opalonej "na mleczną czekoladę" (kwestia gustu) Po zużyciu widać, że faktycznie jest to jeden z moich ulubieńców. Za każdym razem, gdy miałam go na paznokciach otrzymywałam sporo komplementów, a jeszcze nigdy mi się to nie zdarzyło z żadnym innym lakierem. Pełne krycie daje po dwóch warstwach. Smużenie, bąblowanie, lakierów o piaskowej formule nie dotyczy. Trzyma się i trzyma, dopóki go nie zmyjemy. Samo zmywanie do najgorszych nie należy.



I Can't find My Czechbook - przyjemny, zakurzony turkusik, który idealnie będzie się prezentował na opalonych dłoniach. Na jasnych nie tak rewelacyjnie jakbym chciała, ale nie jest źle. Nie zmienia to faktu, że sam kolor strasznie mi się podoba i jest kolorem typowo letnim, który mi kojarzy się z wypoczynkiem nad morzem/oceanem oraz opalaniem na złocistej plaży ;) Lakier kremowy, kryje po dwóch warstwach. Dobrze się nakłada, nie smuży, nie bąbluje, nie rozlewa się. Z topem trzyma się tradycyjnie 4-5 dni.



DS Classic - urocze holo w kolorze nude, jestem nim zachwycona, oczarowana ite pe i te de ;) Polowałam na niego bardzo długo, ale w końcu się udało i jestem szczęśliwa. Lakier prezentuje się na paznokciach naprawdę bosko. Mieni się, błyszczy, a jednocześnie jest delikatny i naturalny. Ideał na lato. Aplikacja dziecinnie prosta. Łatwo się nakłada, schnie bardzo szybko, nie bąbluje i nie smuży. Nakładam dwie warstwy, przy czym ta druga jest troszkę grubsza. Zmywa się super szybko i łatwo, na paznokciach nie zostawia żadnych drobinek. Nie nakładam na niego żadnego topu, a mimo to trzyma się na płytce cztery dni.



You're Such a Budapest - pastelowy fiolet, który w zależności od światła jest fioletowo niebieski lub niebiesko fioletowy. Lakier posiada delikatne drobinki, które można dostrzec na paznokciach, choć w butelce gdzieś się chowają. Idealny dla takiego bladziucha jak ja, ponieważ nie sprawia, że moje dłonie wyglądają jak dłonie denata. Lekki i przyjemny kolor na lato, gdy mamy dosyć krzykliwych czerwieni i róży. Krycie pełne po dwóch warstwach, lekko smuży, ale da się to ładnie skorygować. Schnie szybko, łatwo się nakłada, choć spotkałam się z opiniami, iż jest nieco gesty, z czym się zgodzić nie mogę. Trwałość standardowa, czyli z topem cztery dni.



Tart Deco -  podobno to koral z domieszką różu oraz pomarańczy (ewentualnie brzoskwini) Na moich dłoniach wygląda jednak bardziej pomarańczowo aniżeli różowo. Bardzo go lubię i chętnie noszę, ładnie podkreśla opaleniznę. Kryje po dwóch warstwach, nie bąbluje. Konsystencja jest lekko kredowa i minimalnie smuży, dlatego polecałabym wersję z szerokim pędzelkiem. Trwałość dosyć przyzwoita, z topem trzyma się trzy dni.



Lapiz of Luxury - lakier z tych troszkę bardziej lubianych. Na jego punkcie zwariowałam już daaawno temu, gdy lakiery Essie jeszcze nie były dostępne w żadnej polskiej drogerii. Miałam problem z jego kupnem, więc gdy okazało się, że Essie wprowdzono do SuperPharm to prawie zemdlałam. Lapiz of Luxury to klasyczna niebieskość ;) w jasnej tonacji, która pasuje do bladolicych kobiet. Łatwo się nakłada, kryje po dwóch warstwach, nie smuży, nie bąbluje. Z topem utrzymuje się około czterech dni.



Watermelon - ostry i soczysty żywy róż, którego przedstawiać raczej nie trzeba. Bardziej mu do maliny niż do arbuza, jednak i tak wygląda ślicznie. Sporo dziewczyn go wychwala i kocha. Owe zachwyty podzielam, bo lakier jest naprawdę piękny. Mam jednak zastrzeżenia co do jego trwałości. Na moich paznokciach trzyma się dosyć kiepsko i krótko. Pokryty topem "Good to go", wytrzymuje w stanie nienaruszonym zaledwie jeden dzień. Następnego zaczyna się ścierać z końcówek i to bardzo mocno. Nigdy nie mam go na paznokciach dłużej niż trzy dni, przy czym nie prezentuje się najlepiej. Barwi płytkę oraz skórki. Aplikacja łatwa, krycie już po jednej warstwie (ja zawsze nakładam dwie) nie smuży, nie bąbluje.



Too Too Hot - jaskrawa czerwień, która z pomarańczem jeszcze nic nie ma wspólnego, jednak przy "odpowiednim" świetle możemy go trochę odnaleźć. Łatwo się nakłada, nie smuży i nie bąbluje. Kryje już po jednej warstwie. Trwałość lepsza niż w przypadku "Watermelon" - cztery dni z topem. Podczas zmywania odbarwia paznokcie i skórki.


Mint Candy Apple - miętowa zieleń z niewielką ilością niebieskich tonów. Kolejny "lakier-szał", polecany przez wszystkie udzielające się w internecie lakieroholiczki. Lakier jest na prawdę piękny, to chyba najładniejsza mięta jaką miałam okazję malować paznokcie. Wszystko byłoby pięknie i ładnie, gdyby nie jej fatalna konsystencja, która przypomina tępą kredę. Emalia naprawdę strasznie się aplikuje. Jedna warstwa nie daje (i nie da) całkowitego krycia. Tworzą się prześwity, które trzeba zakryć kolejną warstwą, a jej nałożenie to nie lada wyczyn. Mint Candy Apple ciągnie się i smuży, trudno uzyskać na paznokciu efekt gładkiej i równej tafli. Ten lakier polecam tylko w wersji z szerokim pędzelkiem. Ja posiadam sztukę zakupioną w USA, z cienkim pędzelkiem i bardzo tego żałuję. Naprawdę sądzę, że szerszy pędzelek mocno ułatwiłby aplikację i rozwiązał większość problemów. Przy wąskim pędzelku i problematycznej aplikacji nie trudno o smugi czy bąble. Trwałość dobra, z topem wytrzymuje pięć dni (jak już uda mi się ją nałożyć)  Kolor wspaniały, typowo letni, polecam kupno, ale tylko w wersji europejskiej.


Uff i dobrnęłam do końca mojego niezbędnika. Mam nadzieję, że znajdzie się kilka osób, które podzielą moje gusta. Być może ktoś wśród tych lakierów znajdzie coś dla siebie. Piszcie w komentarzach o swoich letnich ulubieńcach, może i ja coś wyszperam ;)

Pozdrawiam, Polish Girl.

1 komentarz:

  1. Uwielbiam watermelona z tych, co pokazałaś ;) Zaciekawił natomiast Jinx... Mrrr :)

    OdpowiedzUsuń

Jeśli masz do powiedzenia coś ciekawego lub zabawnego - nie krępuj się!
Jeśli jesteś tu po to, by napisać coś obraźliwego - odejdź i nigdy nie wracaj.