Ho, ho, ho! Kolejny miesiąc szybko zleciał, jest grudzień i już za chwilę będą święta, a po nich sylwester. Jak wiadomo grudzień to czas, w którym mamy sporo okazji do obdarowywania prezentami bliskich, ale i nie tylko. Okazje i przeceny czyhają na każdym kroku, a świąteczna atmosfera sprawia, że co chwilę byśmy coś kupowali (w każdym razie ja na pewno) W tym poście chciałabym się z Wami podzielić Mikołajkowymi prezentami, które sprawiłam sobie sama :D a także napisać kilka słów o współpracy, którą nawiązałam z Panią Edytą ukrywającą się na allegro pod nickiem imageeg
Zacznę może od zakupów, które poczyniłam u Pani Basi (kupujemy!) Są to lakiery (głównie) z kolekcji Nordyckiej, dwa z kolekcji Coca-Cola, oraz dwa, na które już wcześniej polowałam. Na zdjęciach brakuje jeszcze jednej buteleczki: "Kiss Me or Elf" z kolekcji świątecznej Gwen Stefani.
Kolejne zakupy były poczynione u Pani Edyty, do której napisałam z zapytaniem o współpracę. Od razu może wyjaśnię, że oferując współpracę nie chodzi mi o korzyści materialne. W tym przypadku (podobnie jak i Pani Basi) doceniam rzetelność i uczciwość Sprzedającego, który oferuje świeży i oryginalny towar w bardzo przystępnych cenach. Zamieściłam kiedyś notkę o cenach lakierów. Cały czas uważam, że popularniejsze koncernowe marki są w Polsce sprzedawane w kwotach mocno zawyżonych. Dostęp fizyczny do nich również jest nieco utrudniony, ponieważ nie każdy mieszka w dużym mieście, w którym jest Super-Pharm (gdzie można nabyć Essie) czy Sephora (OPI) Najłatwiejszym więc źródłem zakupów jest
internet. Jeśli mogę zareklamować osobę, która prowadzi własną działalność i uczciwie zarabia na siebie, oferując nam niskie ceny - to będę to robiła.
U imageeg udało mi się kupić kilka OPI w fajnych cenach (18,00 i 19,99 pln) i kolorach:
Pani Edyta była tak uprzejma, że w ramach naszej współpracy dołożyła mi do przetestowania produkty Essie i są to (kolejno) lakiery z serii luxeffects, kolekcja Encrusted Treasures (której raczej sama bym nie kupiła) plus mój ulubiony top coat Good to Go. Największą niespodzianką jest dla mnie morelowy olejek do skórek, który już od naprawdę bardzo dawna chciałam wypróbować, ale jakoś nie zdobyłam się na jego zakup.
Wszystkie produkty Essie (a także trochę OPI, Sally Hansen, Seche Vite) znajdziecie u Pani Edyty na jej allegrowym koncie, o tu --> IMAGEEG ALLEGRO Sprzedaje ona nie tylko lakiery, ale także odżywki, topy, bazy, hybrydy Essie, oraz naklejki na paznokcie. Ceny lakierów (w wersji profesjonalnej z cienkim pędzelkiem!) wahają się w graniach od ok. 12 zł do max. 20 zł za buteleczkę. Bardzo przyzwoicie, bo z tego co kojarzę drogeryjna to ok. 35 zł, a profesjonalna sięga niekiedy i 40 zł. Fanki Essie (i nie tylko) gorąco zachęcam do zakupów :)
Pozdrawiam, Polish Girl.
wtorek, 9 grudnia 2014
niedziela, 9 listopada 2014
Kolejny gigantyczny haul...
Witajcie po jakże długiej nieobecności :) I znów, po raz kolejny przychodzę do Was z haulem (tym razem naprawdę ogromnym) zamiast ze swatchami. Mam nadzieję, że mi to wybaczycie, ponieważ przez ostatni czas miałam naprawdę dużo na głowie. Praca i trochę problemów skutecznie mnie odgrodziły od blogowania (ale nie od kupowania...) Tym razem nie będę obiecywała, że kolejny post pojawi się wkrótce, bo tego niestety nie wiem. Na pewno będę się starała, a jak mi to wyjdzie zobaczymy.
Lakiery, które dziś pokażę kupowałam standardowo u Pani Basi (gorąco polecam, duży wybór, niskie ceny i błyskawiczna wysyłka) część miałam przyjemność odkupić od pewnej szalonej lakieromaniaczki, która nadal nie chce mi sprzedać La Boheme... (Zygzak, kocham Cię) jeden został dla mnie kupiony na targach, a jeden zdobyłam zupełnie przez przypadek (i stał się jednym z rarytasów w mojej kolekcji)
3...2...1...start! Najpierw te kupione u Pani B.
Kilka Sephora by OPI, które są pierwszymi jakie posiadam z serii stworzonej dla tej drogerii. Nigdy wcześniej nie miałam z nimi styczności. "Sparkling Personality", to srebrny glitter (z rodzaju "Mad as a Hatter" i "Absolutely Alice" tylko troszkę drobniej zmielony) do którego dodano odrobinę czerwonego. Dwa śliczne duochromy, oraz istny atak czerwieni. Do tej pory wydawało mi się, że posiadam naprawdę dużo czerwonych lakierów. Okazało się, że mam tylko jeden piaskowy... ("Magazine Cover Mouse") Musiałam to nadrobić. W moich zakupach znajdziecie też kilka piasków i całą masę glitterów. Kiedyś je bardzo mocno wyśmiewałam, teraz równie mocno uwielbiam.
Skarby od Zygzaka :)
Perełki mojego pudełka: "Merry Midnight", "Man of La Mancha", totalny rarytas, czyli "Gift of Gold" i zupełny przypadek, którego szukałam od dłuższego czasu - "Absolutely Alice" (dzięki Nola!)
Nail Pattern Boldness również od Zygzaka i Halloweenowe duo od Smitten. "Fire Burn" jest lakierem z serii tych "lawastycznych" jak mawia Feline Feminine. Wypala oczy i się żarzy, piękny dyniowy kolor.
Nowa kolekcja duo-chromo-metalików ;) od Colour Alike
I ufff, dobrnęliśmy do końca. Tak, dużo tego, nie przeczę, ale nie mam z tego powodu wyrzutów sumienia.
Pozdrawiam, Polish Girl.
Lakiery, które dziś pokażę kupowałam standardowo u Pani Basi (gorąco polecam, duży wybór, niskie ceny i błyskawiczna wysyłka) część miałam przyjemność odkupić od pewnej szalonej lakieromaniaczki, która nadal nie chce mi sprzedać La Boheme... (Zygzak, kocham Cię) jeden został dla mnie kupiony na targach, a jeden zdobyłam zupełnie przez przypadek (i stał się jednym z rarytasów w mojej kolekcji)
3...2...1...start! Najpierw te kupione u Pani B.
Kilka Sephora by OPI, które są pierwszymi jakie posiadam z serii stworzonej dla tej drogerii. Nigdy wcześniej nie miałam z nimi styczności. "Sparkling Personality", to srebrny glitter (z rodzaju "Mad as a Hatter" i "Absolutely Alice" tylko troszkę drobniej zmielony) do którego dodano odrobinę czerwonego. Dwa śliczne duochromy, oraz istny atak czerwieni. Do tej pory wydawało mi się, że posiadam naprawdę dużo czerwonych lakierów. Okazało się, że mam tylko jeden piaskowy... ("Magazine Cover Mouse") Musiałam to nadrobić. W moich zakupach znajdziecie też kilka piasków i całą masę glitterów. Kiedyś je bardzo mocno wyśmiewałam, teraz równie mocno uwielbiam.
Skarby od Zygzaka :)
Perełki mojego pudełka: "Merry Midnight", "Man of La Mancha", totalny rarytas, czyli "Gift of Gold" i zupełny przypadek, którego szukałam od dłuższego czasu - "Absolutely Alice" (dzięki Nola!)
Nail Pattern Boldness również od Zygzaka i Halloweenowe duo od Smitten. "Fire Burn" jest lakierem z serii tych "lawastycznych" jak mawia Feline Feminine. Wypala oczy i się żarzy, piękny dyniowy kolor.
Nowa kolekcja duo-chromo-metalików ;) od Colour Alike
I ufff, dobrnęliśmy do końca. Tak, dużo tego, nie przeczę, ale nie mam z tego powodu wyrzutów sumienia.
Pozdrawiam, Polish Girl.
niedziela, 28 września 2014
Jesienny haul
Cześć i czołem jesień za oknem ;) Dziś chciałabym wam pokazać moje lakierowe nabytki z ostatniego miesiąca. Zaczynam!
Najpierw jesienne nowości od Smitten:
Jeśli chodzi o brązy (zwłaszcza Seasonal Latte) to w ogóle nie widać jego potencjału, dlatego pozwalam sobie wkleić zdjęcie swatcha z bloga Addicted to polish
Teraz kilka OPI...
I jesienna kolekcja holograficzno - duochromowa od Colour Alike
Chwilowo to by było na tyle. Na więcej nie mogę sobie pozwolić, gdyż koty oblazły zarówno mnie jak i klawiaturę.
Pozdrawiam, Polish Girl.
Najpierw jesienne nowości od Smitten:
Jeśli chodzi o brązy (zwłaszcza Seasonal Latte) to w ogóle nie widać jego potencjału, dlatego pozwalam sobie wkleić zdjęcie swatcha z bloga Addicted to polish
Teraz kilka OPI...
I jesienna kolekcja holograficzno - duochromowa od Colour Alike
Chwilowo to by było na tyle. Na więcej nie mogę sobie pozwolić, gdyż koty oblazły zarówno mnie jak i klawiaturę.
Pozdrawiam, Polish Girl.
niedziela, 31 sierpnia 2014
Her name was Rose + Smittenowy haul
Cześć i czołem :) Ostatnimi czasy mam sporego bzika na punkcie lakierów marki Smitten, dlatego już na wstępie ostrzegam, że będą one częstymi gośćmi moich wpisów. Dziś chciałabym Wam pokazać piękny róż (holo glitter) o przyjemnej nazwie "Her name was Rose" (inspirowany serialową Rose z Doktora Who) Kolor bazowy tego lakieru, jest bardzo bliski Orlikowej "Miss Conduct", aczkolwiek Różyczka jest o wiele bogatsza w glitter i ogólną moc rażenia ;) Jest też głębsza i bardziej nasycona.
Na koniec chciałabym jeszcze pochwalić się moimi kolejnymi zakupami u Smitten :)
Pozdrawiam, Polish Girl.
Na koniec chciałabym jeszcze pochwalić się moimi kolejnymi zakupami u Smitten :)
Pozdrawiam, Polish Girl.
niedziela, 3 sierpnia 2014
Jellyfish rave
Witajcie, dziś szybki i krótki niedzielny post, w którym pokażę Wam kolejny Smittenowy nabytek. Jellyfish Rave to jasno fioletowy glitter wypakowany holograficznymi drobinami. Tak samo jak w przypadku innych lakierów tego typu, nakłada się bardzo dobrze i szybko schnie. Tradycyjnie nałożyłam na paznokcie dwie warstwy, a całość pokryłam topem (Poshe) W słońcu pięknie błyszczy, a w cieniu jest zgaszony i lekko srebrny. Chwilowo nie mam szans na zrobienie zdjęcia bez słońca, ale jak tylko będzie taka możliwość, to szybko pstryknę i dorzucę do notki. Na razie lakier w wersji słonecznej :)
Pozdrawiam (zrozpaczona powrotem do pracy) Polish Girl.
Pozdrawiam (zrozpaczona powrotem do pracy) Polish Girl.
piątek, 1 sierpnia 2014
Haul - część 2
Witajcie! Wczoraj wróciłam z odpoczynku i pierwsze co zrobiłam, to rzuciłam się na przesyłki z lakierowymi nowościami, które na mnie czekały :) A dziś, zgodnie z obietnicą prezentuję je na blogu. Zapraszam na drugą część tego szaleństwa.
Lakiery indie przyleciały do mnie z USA. Tym razem postanowiłam lepiej rozeznać się w temacie i zamówiłam kilka buteleczek od CrowsToes. Z tą marką będę miała do czynienia pierwszy raz, ale swatche oglądałam już dawno temu i miałam na ich kupno wielką ochotę.
Na pierwszy rzut dwa piękne duo/multichromy, które są bardzo rozchwytywane. O ile ten drugi, czyli Huginn & Muninn jest (odkąd weszła kolekcja) raczej cały czas dostępny, o tyle Indian Summer jest bardzo szybko rozchwytywany. Jak tylko się pojawi, to od razu znika. I ja się temu wcale nie dziwię.
Kolejne lakiery to dwa holosie + glitter. Tutaj przyznaję, że popełniłam błąd, bo obejrzałam swatche pojedynczo. Gdybym szukała jakiś porównań i zestawień, to bym zauważyła, że One Trick Pony i Black Widow prawie się od siebie nie różnią. Do BW dodano tylko trochę czerwonego mikro glitteru. Być może go sprzedam.
Kolejne indusy, to holosie od Colors By Llarowe. Lakiery z pierwszego zdjęcia kupiłam na stronie Llarowe, a te z drugiego, odkupiłam od pewnej szalonej lakieromaniaczki. Chanelastic - pozdrawiam!
A na koniec kilka OPI od Pani Basi (TANIE OPI) z kolekcji brazylijskiej:
Uff, i to by było na tyle. Teraz mam tylko problem: kiedy ja tymi wszystkimi lakierami pomaluję paznokcie? ;)
Pozdrawiam, Polish Girl.
Lakiery indie przyleciały do mnie z USA. Tym razem postanowiłam lepiej rozeznać się w temacie i zamówiłam kilka buteleczek od CrowsToes. Z tą marką będę miała do czynienia pierwszy raz, ale swatche oglądałam już dawno temu i miałam na ich kupno wielką ochotę.
Na pierwszy rzut dwa piękne duo/multichromy, które są bardzo rozchwytywane. O ile ten drugi, czyli Huginn & Muninn jest (odkąd weszła kolekcja) raczej cały czas dostępny, o tyle Indian Summer jest bardzo szybko rozchwytywany. Jak tylko się pojawi, to od razu znika. I ja się temu wcale nie dziwię.
Kolejne lakiery to dwa holosie + glitter. Tutaj przyznaję, że popełniłam błąd, bo obejrzałam swatche pojedynczo. Gdybym szukała jakiś porównań i zestawień, to bym zauważyła, że One Trick Pony i Black Widow prawie się od siebie nie różnią. Do BW dodano tylko trochę czerwonego mikro glitteru. Być może go sprzedam.
Kolejne indusy, to holosie od Colors By Llarowe. Lakiery z pierwszego zdjęcia kupiłam na stronie Llarowe, a te z drugiego, odkupiłam od pewnej szalonej lakieromaniaczki. Chanelastic - pozdrawiam!
A na koniec kilka OPI od Pani Basi (TANIE OPI) z kolekcji brazylijskiej:
Uff, i to by było na tyle. Teraz mam tylko problem: kiedy ja tymi wszystkimi lakierami pomaluję paznokcie? ;)
Pozdrawiam, Polish Girl.
Subskrybuj:
Posty (Atom)